sobota, 30 sierpnia 2008

Najjaśniejsza Republika San Marino

Na zdjęciu: San Marino, fragment starego miasta.


Notka dodana na stary blog: 6 VI 2008

Dla odmiany do tego malutkiego miasta - państwa (piątego lub szóstego najmniejszego kraju świata - zależy jak i co liczyć) dotarłem pod koniec dnia. Rano pospacerowałem po tłocznych i gwarnych ulicach Wenecji aby popołudniu złapać ostatnie promienie słońca u podnóża niewielkiego zamku La Rocca o Guaita. Od samego początku miasto to zrobiło na mnie niemałe wrażenie - położone ono jest na wysmukłym skalistym wzgórzu (gdzie dotrzeć można krętą asfaltową drogą lub kolejką linową) a główna jego cześć to zabytkowe uliczki wspinające się ku górze. Kroczy się nimi coraz wyżej ku twierdzy (poprzez sporą ilość różniej wielkości placyków, opartych na murach obronnych), dzięki czemu wciąż poszerza się widok roztaczający się dookoła. A zdecydowanie jest na co popatrzeć. Z jednej strony dostrzeżemy może niezbyt wysokie, ale mimo wszystko piękne góry, podczas gdy po przeciwległej stronie na horyzoncie widnieje wyraźnie zarysowana lina morza Adriatyckiego...
San Marino jest miastem spokojnym, i mimo jego wyjątkowego piękna nie spotkamy tu (aż takich) tłumów turystów. Dzięki temu zgiełk i hałas (nieodłącznie towarzyszący prawie wszystkim innym atrakcjom Italii) nie odbiera temu miasteczku śródziemnomorskiej, leniwej atmosfery. San Marino niezwykle przypadło mi do gustu, uznałem je wręcz za jedno z najpiękniejszych miast jakie odwiedziłem (może to kwestia stromych alejek ukrytych w cieniu fortecy a może degustacji lokalnych likierów i win...). Zauroczony chcę tu powrócić - tak jak kiedyś znów pragnąłem odwiedzić Wenecję. I spędzić tu cały wieczór a potem noc... No i może kolejny wieczór i kolejną noc...

Brak komentarzy: