sobota, 30 sierpnia 2008

Wenecja

Na zdjęciu: Canale Gradne, Wenecja.


Notka dodana na stary blog: 15 V 2008

Z wielką radością powróciłem do miasta, któremu kilka lat temu przyznałem tytuł najpiękniejszego z przeze mnie odwiedzonych. Tym razem z Wenecją przywitałem się wczesnym porankiem, kiedy to stojąc na brzegu morza patrzyłem jak znad jej licznych wież podnosi się słońce. Spoglądałem z przeciwnego brzegu niż ostatnio - z dzielnicy Marghera. Choć ona sama formalnie jest częścią Wenecji, nie ma nic wspólnego ze starym miastem. Ta przemysłowa dzielnica znacząco psuje ogólną panoramę. Nie dość, że jest brzydka sama w sobie, to daleko jej także do nowoczesności. Kontrast tej panoramy został doprowadzony do skrajności - wieże zaniedbanych, industrialnych kominów naprzeciw wież zabytkowych kościołów...

Rejs vaporetto, tłumy na placu św. Marka, przepych bazyliki, spokój bocznych uliczek - żeby tego doświadczyć wystarczy naprawdę kilka chwil w Wenecji. Wtedy jednak nie odkryjemy całego jej klimatu. I tym razem właśnie mi go zabrakło. Zwiedzając to miasto zorganizowaną grupą, z zegarkiem w ręce i spędzając tu tylko kilka godzin nie zrozumiemy Wenecji. Ba, może ona się nam wydać zbyt zatłoczona i zadeptana. Miasto pełne kolejek do drogich atrakcji. Żeby naprawdę zrozumieć jednak Wenecję trzeba spędzić tu kilka dni. Pospacerować wzdłuż kanałów i zagłębić się w ciasne, ciche zaułki. Opuścić na chwilę Plac świętego Marka, odłożyć na później wizytę w Pałacu Dożów i zanurzyć się w samym mieście. Powolnym krokiem przemierzać uliczki z kartonem (dokładnie! z kartonem!) włoskiego wina w ręce. Odpoczywać na cienistych placykach, przesiedzieć leniwe popołudnie w knajpce i zobaczyć miasto po zmroku. Wtedy zrozumiemy czym naprawdę jest Wenecja.

Mimo iż w mieście spędziłem tylko kilka godzin warto było je znów odwiedzić. Zabrakło mi co prawda wizyty w muzeum w Pałacu Dożów i umieszczonych tam renesansowych wynalazków . Zabrakło chwili zadumy na Moście Westchnień. Ale powrót do Wenecji to tak spotkanie dawno niewdzianego przyjaciela.

Brak komentarzy: