sobota, 30 sierpnia 2008

Albania

Na zdjęciu: Antyczne ruiny w slumsach, Shkodra.


Notka dodana na stary blog: 15 XI 2007

Do Albanii zawitałem rano. W żaden sposób nie dało się zauważyć, iż opuściło się już rodzinne tereny Słowian i na pewien sposób wkroczyło się do innego świata. Przede wszystkim - biedniejszego świata. Albania to drugi najbiedniejszy (po Mołdawii) kraj Europy. Na granicy nie spotkało mnie nic niezwykłego, otoczenie też było typowe - znane mi już budy celników i nieprzyjemnie wyglądający pogranicznicy. Uprzejmie uprzedzają nas (za pośrednictwem kierowcy), że możemy iść na kawę bo kontrola trochę potrwa.

Pierwsze co rzuciło się w oczy już po drugiej stronie granicy to bunkry. W Albanii jest ich mnóstwo. Występują w wielu odmianach i rozmiarach - jednoosobowe, rodzinne, łączone, klockowate, w kształcie kopułek... Każda wieś miała kilka takich betonowych schronów. Dostać też można było bunkrowe pamiątki - popielniczki, dzbanki, skarbonki, zegarki... Wszystko w kształcie lub z nadrukiem bunkra...
Bieda w Albanii jest widoczna i nie sposób temu zaprzeczyć. Ale prawdą jest też to że to kraj kontrastów. Drzwi nowoczesnego hotelu wychodzą tutaj na stertę (na polski przelicznik - zawartość około 2 -3 betonowych, osiedlowych śmietników) odpadków. Greckie i rzymskie ruiny stoją pomiędzy slumsami. Nad jońskimi kolumnami suszy się pranie, a przez środek term przebiega (o, ironio) wodociąg.
Najstarszy naród Europy wylądował na jej obrzeżach. Wiekami okupowani przez Turków i latami nękani przez wojny i konflikty zachowali swe tradycje i zwyczaje. W pamięci przechowują niezliczone ilości legend - zarówno wspólnych dla całego kraju, jak i dotyczących poszczególnych regionów.
Na drogach oprócz rupieci jeżdżą najdroższe samochody lokalnych mafiozów. Wszyscy czczą pamięć swej rodaczki Matki Teresy, mimo iż jeszcze 30 lat temu wszelka religia była zabroniona przez władzę a w kościołach i meczetach urządzono hale sportowe i inne świeckie obiekty.
Nie byłbym sobą gdybym nie wspomniał o lokalnym trunku - koniaku Skanderbeg (nazwanego od imienia narodowego bohatera - Gjergja Kastrioti Skënderbeu. Swoją drogą ciekawej postaci - przy nieco innych okolicznościach historycznych Skënderbeu miał szanse zmienić losy bitwy pod Warną i ocalić życie naszemu królowi... Zainteresowanych zapraszam do sięgnięcia po źródła historyczne ;) Co do samego koniaku - polecam miłośnikom tego trunku. Ja za koniakami nie przepadam.
A i jeszcze jedno - Albanki są naprawdę śliczne :)

Brak komentarzy: