niedziela, 17 sierpnia 2008

Shanties 2007

Napisane 27 II 2007

Koniec lutego przyniósł nam od morza dobrze już znaną bryzę, zwiastującą zbliżający się koncert szant i piosenek żeglarskich Shanties :) W tym roku na tą imprezę ruszyliśmy większą grupą (znaczy się miłość do morza wchodzi w krew, a ja dobrze wypełniam swój obowiązek miłośnika szant propagując ten rodzaj muzyki :D ).
W tym roku pierwszy raz koncert odbywał się w Rotundzie, a nie hali Wisły. Niestety nie wyszło to festiwalowi na dobre - nie było miejsca do tańczenia a ilość miejsc siedzących także była dość ograniczona (zabrakło chociażby schodków, które w hali Wisły mogły posłużyć do ulżenia nogom). Zgodnie stwierdziliśmy, że niestety tną po kosztach - widać było to także po postaciach ochroniarzy - średnia ich wieku wynosiła około 45 i naprawdę daleko im było do tych panów w kształcie szaf z lat poprzednich, którzy niestrudzenie i uparcie przeszukiwali kolejne wchodzące osoby (ci tegoroczni byli na to zbyt zajęci gadaniem i na pewno czymś jeszcze bardzo ważnym, czego nie udało mi się zauważyć :P ). W tym roku zrezygnowano także z rzutnika slajdów - niby nic ale i tak zdążyłem się już do niego przyzwyczaić - no cóż może wróci za rok :)
Oczywiście i nas czekał problem ze zdobyciem wygodnych miejsc. Batalie o nie zakończyliśmy zdobywając kawałek ściany przy kaloryferze (Paweł zdobył sobie nawet krzesło pokonując leżący na nim szalik 1:0 ).
Konferansjerem był znany już nam dobrze Grzegorz Guru Tyszkiewicz - gadał jakieś bzdury jak zwykle choć jako plus należy mu policzyć, że gadał ich mniej ;)
W tym roku koncert otwierał zespół Morże Być - zwycięzca przeglądu konkursowego w Starym Porcie - nic nadzwyczajnego - po prostu mogą być :P Kolejnym zespołem który się pojawił Samhain i ich występ jak zwykle należał do niezłych - dobry wokal i oczywiście ich znak firmowy - bardzo dobre dwie pary skrzypiec (z czego wokalistka przykładał się do gry tak że, nawet smyczek się trochę popsuł, nie wytrzymując tempa gry). Mietek Folk zagrał parę swoich dobrze znanych utworów, z których kilka nawet udało mi się zaśpiewać. Pozytywnie zaskoczyli w tym roku Mechanicy Shanty rezygnując w dużej mierze ze swoich nowych folkowo - nijakich utworów, wracając do starej dobrej klasyki (Bitwa czy też jeszcze utwory z ich złotego okresu - Denis Land, Green Horn). Przy tym wreszcie mogłem się już naśpiewać do woli, wracając do klimatów mojego dzieciństwa ;) Zejman i Garkumpel powtórzyli swój poprzedni repertuar (z wyjątkiem jednego utworu) ale ponieważ grali dobrze zupełnie mi to nie przeszkadzało. Koncert kończył zespół Smugglers - zupełnie nie wiem czemu, pozbawiony swej kluczowej postaci - wspomnianego już Tyszkiewicza. Bez jego wokalu nie brzmią zbyt dobrze.
Cały koncert trwał nieco krócej niż zwykle - ale dzięki temu przynajmniej na koniec nie zrobiło się sennie. Ze wszystkich 3 Shanties na jakich już byłem - tym razem poziom był chyba najbardziej wyrównany - żadnych specjalnych rewelacji, ale też żadnego totalnego dna. Zobaczymy jakie będą Shanties 2008 - gdzie na pewno będzie można mnie spotkać :D

Brak komentarzy: