środa, 1 października 2008

Rzym dzień drugi


Na zdjęciu: Obelisk na Placu Św. Piotra i popołudniowe niebo nad Rzymem.


Kolejny dzień rozpoczął się bardzo podobnie do poprzedniego - skromne (lub jak zapewniała pilotka - "wzmocnione") śniadanie (po włosku "colazione") i przejazd kolejką do centrum Rzymu. Tym razem mieliśmy się zakończyć nasz spacer już na Placu świętego Piotra, i tym razem towarzyszyła nam ładna, słoneczna pogoda. Naszym celem było wydarzenie (przynajmniej dla nas) wyjątkowe - audiencja generalna u papieża, Benedykta XVI. Na tą okazję, sam Plac przeistoczył się w prawdziwą twierdzę. Każda osoba pragnąca znaleźć się w jego obrębie, przechodziła krótką kontrolę u ochroniarzy. Dużo bardziej dokładnie sprawdzane były bagaże - kładzione na taśmie, poddawane były prześwietleniu, w poszukiwaniu nie tylko niebezpiecznych, ale jakichkolwiek metalowych przedmiotów, których wnoszenie było zabronione (przez co przy tej doniosłej okazji nie mogła towarzyszyć mi pozostawiona w hotelu piersiówka). Kiedy fakt, iż nie należymy do grona potencjalnych zamachowców ani osób czyhających na życie Papieża, został urzędowo potwierdzony, dostaliśmy się za barierki. Ilość osób zebranych robiła wrażenie - niemały przecież (ba!) Plac Świętego Piotra zapełniony był już w dwóch trzecich, a kolejni ludzie wciąż napływali. W jeszcze większy podziw wprawiała różnorodność narodowości pośród zgromadzonych - po licznych flagach (dominowały barwy włoskie i polskie) zaczęliśmy liczyć poszczególne kraje - dostrzec można było pielgrzymów z najdalszych zakątków świata - całej Europy, USA, Kanady, krajów Ameryki Południowej także kilku państw Afryki i Azji. Przed rozpoczęciem mszy trwały występy artystyczne - w pewnym sensie dość zaskakujące - w większości były to bardzo żywe i energiczne piosenki (bo określenie "pieśni" zupełnie tu nie pasuje). Równie porywająca była także towarzysząca im choreografia - można było zobaczyć nawet hiszpańskie tancerki w tradycyjnych strojach. Cała audiencję rozpoczął przejazd Benedykta pomiędzy pielgrzymami zgromadzonymi na placu. Przebiegało to wszystko szybko i sprawnie, wzdłuż określonej trasy. Jak się z resztą okazało organizacja była dopracowana w każdym calu - mocno wiejący tego dnia wiatr zwiał Ojcu Świętemu piuskę (nakrycie głowy) lecz naprawdę w błyskawicznym tempie zaraz dostarczono mu nową. Całe papieskie orędzie wygłaszane było po włosku, a następnie tłumaczone (po kolei) na język angielski, niemiecki, francuski i hiszpański - co oczywiście trwało dość długą chwilę. Sam Benedykt XVI wygłosił kilka słów do zebranych w jeszcze większej ilości języków - usłyszeć można było choćby czeski, węgierski i polski. Na sam koniec audiencji pozdrowiono wszystkie (!) zorganizowane grupy - w tym także naszą wycieczkę z biura podróży Skarpa. Choć przyznać tu należy, iż jeśli chodzi o hałas czyniony przy wyczytywaniu, wypadliśmy dość blado (najprawdopodobniej zawiniło nasze zbyt chaotyczne rozmieszczenie na Placu).

Na zdjęciu: Plac Św. Piotra w trakcie audiencji generalnej u Ojca Świętego.


Po zakończeniu audiencji mieliśmy udać się na zwiedzanie Muzeów Watykańskich. Nie było to takie proste, gdyż kolejka do ich wnętrza ciągnęła się wzdłuż trzech ulic - a dokuczało tam także upalne, włoskie słońce. W środku poziom ochrony przypomniał ten z przed audiencji - dokładna kontrola i prześwietlenie bagaży. Gdy po raz drugi tego dnia udowodniliśmy, iż nie jesteśmy zamachowcami, sławne Muzea Watykańskie stanęły przed nami otworem. Otrzymaliśmy także polską przewodniczkę, która miała zająć się naszym oprowadzeniem. I tu niestety wielki zawód (jeśli nie nawet największy całego wyjazdu) - pani przewodnik, w chwili gdy odbierała naszą grupę, spóźniona już była na spotkanie z kolejną, przez co całe Muzea, przebiegliśmy (to chyba najlepsze słowo) najkrótszą możliwą drogą. Przy wyjściu znaleźliśmy się po nieco ponad piętnastu minutach, nie zobaczywszy nawet jednej dziesiątej z sal, które mogły zapewnić długie godziny zwiedzania. Spotkało się to z ogólnym rozczarowaniem i aż do końca wyjazdu było ogólnym powodem narzekań.

Na zdjęciu: Muzea Watykańskie - sufit korytarza.


Przemieszczając się wewnątrz zabudowań Watykanu dotarliśmy do Kaplicy Sykstyńskiej. Freski na jej sklepieniu i ścianach, zasługują na swoją renomę - Michał Anioł, Botticelli, Perugino, Roselli stworzyli prawdziwe arcydzieło. Niestety nie udało się go w żaden sposób uwiecznić - rozmieszczeni strategicznie ochroniarze zabraniali robienia zdjęć, a kilku osobom które złamały ten zakaz groziły odebraniem aparatów.
Stąd skierowaliśmy swoje kroki do drugiej z najsłynniejszych watykańskich świątyń - monumentalnej Bazyliki Świętego Piotra. To drugi co do wielkości kościół na świecie (o powierzchni 23000 metrów kwadratowych) zbudowany (wedle tradycji chrześcijańskiej) na miejscu śmierci i pochówku świętego Piotra. Olbrzymia przestrzeń w środku (132 metry wysokości pod kopułą, 186 metrów długości od wejścia) robi niesamowite wrażenie - lecz jeszcze bardziej oszałamiający jest fakt, iż całe wnętrze wypełnione jest nieprzeliczoną ilością dzieł sztuki sakralnej. Tak samo niesamowity wydaje się główny ołtarz, autorstwa Berniniego - mierzący 28 metrów, a więc wielkości dziesięciopiętrowego bloku. Pod samą bazyliką znajdują się, także odwiedzone przez nas Groty Watykańskie, a w nich groby papieży - w tym samego świętego Piotra czy też Jana Pawła II.

Na zdjęciu: Ołtarz autorstwa Berniniego w Bazylice św. Piotra


Ostatnim miejscem jakie mieliśmy odwiedzić w Rzymie był Zamek Anioła. Tą wspaniałą budowle zbudowaną nad Tybrem jako grobowiec dla cesarza Hadriana widzieliśmy już kilkakrotnie razy wcześniej. Teraz mieliśmy jednak przyjrzeć się jej z bliska. I tu niestety pojawił się problem - ze względu na późną porę nie zostaliśmy wpuszczeni do środka. Po raz kolejny pozostało nam tylko podziwianie go z zewnątrz.
Po raz kolejny przekonaliśmy się, iż zwiedzanie włoskich miast wymaga nie jednego (czy też dwóch) dni, a całego odrębnego wyjazdu. A w przypadku Rzymu i to może być mało. Żeby poznać Wieczne Miasto należy się tu urodzić i żyć.